#it
emu
fut
hit
lek
psy
syn

Spowiada się młoda dziewczyna:...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

Rozmowa dwóch dealerów:...

Rozmowa dwóch dealerów:
- Wiesz, że teraz to praktycznie schodzi tylko jeden gatunek towaru?
- Wiem, wszyscy pytają o to samo co pali kot.

HERBATKA...

HERBATKA

Człapię sobie dziś z rana do poidełka, żeby kubeczek czarnej, na oprzytomnienie sobie sporządzić. Podchodzę, a przede mną stoi koleżanka. Miłe i urocze dziewczę, ale jakoś tak mało rozgarnięte raczej. Zapewne nie było by nic podchwytliwego w robieniu herbaty, gdyby nie fakt, że cukier w cukiernicy wyszedł dzień wcześniej i ktoś podrzucił trochę cukru w saszetkach z promocji "Twillings". Owe saszetki wyglądają, jak torebki herbaty, znaczy maja nadrukowana perforacje, sznureczek i wystający kartonik z logo Twillings. I jakież było moje zdumienie, gdy ujrzałem dwie takie papierowe saszetki gorączkowo mieszane przez koleżankę w kubku herbaty. Nic nie powiedziałem. Zalałem swoja kawusie, po czym demonstracyjnie oddarłem gore saszetki z cukrem, wsypując zawartość do kubka.
Mina koleżanki - bezcenna.
A teraz siedzi i tak dziwnie zerka na mnie z za monitora.
Nie bój się, nikomu nie powiem...

- Co pan może dobrego...

- Co pan może dobrego powiedzieć o swojej żonie?
- Och, moja żona ma szereg zalet... Nie, dwa szeregi!
- Mianowicie?
- Zęby ma zdrowe.

GŁODNEMU CHLEB NA MYŚLI...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

Uprawialiśmy z moją żoną...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

Poszedłem wczoraj do...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

NIANIA...

NIANIA

Kiedy jeszcze byłem przedszkolakiem (wieki temu), moi rodzice namiętnie chadzający wieczorami na towarzyskie imprezy do pobliskiego kasyna wojskowego, oddawali mnie pod opiekę sąsiadki: pani Jadwini. Pani Jadwinia była starszą, siwowłosą kobietą, przemiłą, wyrozumiałą i ciepłą. Oczywiście dopóty, dopóki bez szemrania wykonywałem wszelkie jej polecenia – ze znienawidzonym „Nie wstaniesz od stołu, dopóki nie zjesz wszystkiego, co do okruszka” włącznie. Jak ja nienawidziłem tej baby! Za to moi starzy z jakiegoś powodu bezkrytycznie ją kochali i bez wahania powierzali jej życie swego pierworodnego, a nawet klucze do mieszkania!
I oto któregoś razu Baba Jadwinia ścięła się ze mną mocniej niż zwykle. Jak dziś pamiętam, poszło o zupę pomidorową – wyjątkowo zresztą paskudną. Łatwo się domyśleć, że przegrałem tę bitwę i musiałem zjeść ohydną zupkę, ale właśnie przez to moja nienawiść sięgnęła szczytu. Pech chciał (a może szczęśliwy traf?), że Baba Jadwinia następnego ranka wywróciła się w drodze do sklepu i skręciła nóżkę, bidula. Jak raz w swoje urodziny! Wieczorem starzy zaciągnęli mnie siłą do pani Jadwini, żeby złożyć jej życzenia urodzinowe i powrotu do zdrowia. Jeszcze na wszelki wypadek ojciec urządził mi na klatce schodowej próbę generalną pt. „To co powiesz pani Jadwini, synku?” i pokiwał zadowolony głową słysząc, jak recytuję standardową formułkę „wszystkonajlepszą”.
Wchodzimy. Pani Jadwinia w łóżeczku, ze sztywną nóżką. Moi rodzice wręczają kwiatki, składają życzenia, po czym ojciec wypycha mnie przed siebie, żebym odprawił stosowne zaklęcia przywracające stare truchła do zdrowia. A mi, właśnie wtedy, jak raz przypomniała się ta nieszczęsna zupa pomidorowa! I oto śliczny, blondwłosy aniołek (to ja!) pochyla się nad schorowaną starszą panią i mówi:
– Życzę ci... (rodzice uśmiechnięci szeroko, dumni ze swego grzecznego dziecka). – Życzę ci... (Baba Jadwinia także uśmiecha się życzliwie, spodziewając się już za chwilę słów miłości płynących prosto z serca).

Słodka scenka rodzajowa, jak z obrazka na pudełku przedwojennych czekoladek.

Podobno, gdy wypowiadałem poniższe słowa, uśmiech zniknął z mojej twarzy jak zdmuchnięty. Dokończyłem już ze śmiertelnie poważnym obliczem:

– Życzę ci... ŻEBYŚ ZDECHŁA, TY STARA KROWO!

Stało się!
Cud, że Baba Jadwinia nie zeszła po tym na zawał. Cud, że po laniu, jakie wtedy dostałem, mogłem jako tako siedzieć na pupie. Nie muszę dodawać, że jeszcze tego samego dnia „szczerze”, pełen skruchy, przeprosiłem (gestapo tak nie zmuszało partyzantów do sypania swoich kolegów, jak moi starzy prośbą i groźbą nakłaniali mnie wtedy do przeprosin i „wyznania grzechów” przed nianią z piekła rodem). Najgorsze, że Baba Jadwinia szybko wyzdrowiała i już przy kolejnym z nią spotkaniu, czekała na mnie... zupa pomidorowa... ...jej mać.

- Janek, pożycz stówkę....

- Janek, pożycz stówkę. Przy pierwszej okazji oddam!
- Cha, cha! Trzy razy ci pożyczałem i jeszcze nie oddałeś! Powiedz mi szczerze, czy ja ci wyglądam na debila!?
- Jak powiem szczerze, to już na pewno nie pożyczysz...

JAK (NIE)ODBIERAĆ TELEFONU...

JAK (NIE)ODBIERAĆ TELEFONU

Siedzę przy komputerze, i gonię kota z łóżka bo uwala mi się na świeżo wyprasowanej bluzce. Dzwoni telefon, otwieram klapkę, zapominam że rozmowę odbieram otwarciem klapki i z mych ust korali pada:
- Dziadygo jeden, wynocha z mojego łóżka! Tak słucham?
Na linii jeden z moich podatników:
- Yyyy... eee... Dzień dobry... Wie pani, kiedyś nawet myślałem, żeby zaprosić panią na kawę, ale jeśli ma mnie pani tak pożegnać, to chyba się nie odważę...
Jak się zaczęłam tłumaczyć, to w końcu nie dowiedziałam się co chciał.