#it
emu
fut
hit
lek
psy
syn

PIERWSZE SKOJARZENIE...

PIERWSZE SKOJARZENIE

Przedwczoraj grałam ze znajomymi w Tabu. Jest to coś w stylu kalamburów:
członek drużyny próbuje skłonić resztę drużyny do odgadnięcia hasła, które ma przed sobą, na karcie. Dodatkowym utrudnieniem jest to, że pod każdym hasłem jest lista słów, które nie mogą być użyte przy objaśnianiu, więc człowiek chwyta się różnych sposobów.
Akurat padła kolej na mnie przy objaśnianiu haseł i jednym z nich był wyraz: amazonka. Moje pierwsze skojarzenie, wiadomo, koń, ale oczywiście był jednym z zakazanych słów, więc drugie skojarzenie: jedna pierś. O tym można było Wink Więc mówię:
- Z jednym cyckiem!
Na to jeden ze zgadujących:
- Cyklop!

LATAJĄCE OWCE...

LATAJĄCE OWCE

Rzecz miała miejsce w Białce Tatrzańskiej. Jechaliśmy przez nią główną drogą w pięć osób fiatem uno (niezbyt szybko, bo przy takim obciążeniu nie dało się szaleć). W pewnym miejscu góral spędzał owieczki z pastwiska - dobiegały one prawie do samej drogi, przed którą skręcały do zagrody. Jedna z nich zapędziła się na drogę - pech chciał, że akurat prosto przed maskę. Uderzona wyleciała w powietrze i spadła przed autem - zanim jednak wysiadłem - zerwała się na nogi i wróciła do stada. Cóż, pozostało mi, więc tylko obejrzeć zderzak. Na to stojący z boku góral odezwał się z flegmą w głosie:
- E tam, panocku, chyba nic się nie stało, bo na płask chyciła... Ale kurna piknie leciała...

Zagubiony turysta na...

Zagubiony turysta na Dworcu Centralnym w Warszawie pyta się przechodnia:
- Powie mi pan jak dojść do Mostu Poniatowskiego czy mam od razu się odp***olić??

Przychodzi dwóch gejów...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

SPOSÓB NA KOLEJKI...

SPOSÓB NA KOLEJKI

Niektórzy pewnie pamiętają, że były takie czasy, że brakowało nawet gazet z programem TV i w piątki kolejki straszliwe pod kioskami były za tzw. "magazynem"
Ociec mój razu pewnego został wysłany po gazetę ową. Poszedł pod kiosk, gdzie kłębił się tłum składający się w dużej części ze starych dewot (naonczas nikt nie znał jeszcze pięknego słówka "mohery") rajdających coś o środzie popielcowej, bo to jakoś tak czas był taki.
Ojciec postał, posłuchał i nagle zagaja:
- A to panie nie słyszały, jak ksiądz mówił, że w tym roku środa popielcowa jest w czwartek?
Dewoty zrobiły [:wow], zadarły kiece i pogalopowały rączo w kierunku najbliższej świątyni. Stan osobowy kolejki zmniejszył się o 90%, a kioskarka tylko rzekła:
- Oj Andrzej, Andrzej, ty śmiercią naturalną nie umrzesz...

DOBRA RADA...

DOBRA RADA

Idę rano do pracy i po drodze widzę dwóch koneserów śmietnikowych tzn. śmieciogrzebów. Jeden pcha wózek a w zasadzie wózek pcha jego. Spotkali trzeciego. Ten popatrzył, popatrzył i mówi do tego od wózka:
- Tyyy! Aleś się wylakierował na dzień dobry! Tyyy pamiętaj. Piłeś nie jedź!

Dlaczego sierotka Marysia...

Treść tylko dla dorosłych. Zaloguj się lub zarejestruj aby potwierdzić swój wiek.

Pewien niewidomy mężczyzna...

Pewien niewidomy mężczyzna usiadł pod murem przy ruchliwym chodniku w mieście, postawił przed sobą kapelusz, a obok kawałek kartonu z napisem "Jestem niewidomy i proszę o pomoc".
Znany publicysta, który przechodził obok, zauważył, że w kapeluszu niewidomego znajdowało się tylko kilka drobniaków.
Przykucnął i włożył do kapelusza banknot, następnie nie pytając o zgodę wziął karton, odwrócił i napisał jedno zdanie.
Położył na miejsce i odszedł.
W godzinach popołudniowych, kiedy ponownie przechodził obok niewidomego, zauważył, że w kapeluszu znajduje się pokaźna ilość monet oraz banknoty o różnym nominale.
Niewidomy bezbłędnie rozpoznał po krokach osobę, która coś mu napisała na kartonie.
Poruszony z lekka pyta:
- Co pan takiego napisał na moim kartonie?
Publicysta z uśmiechem odparł:
- W zasadzie nic szczególnego!... Napisałem pana zdanie w inny sposób!... "Dzisiaj przyszła wiosna, a ja nie mogę tego zobaczyć"

Morał:
Jeśli sprawy nie idą jak należy, zmień strategię, zobaczysz, będzie lepiej!

KIEDY DZIEWCZYNY POWAŻNIEJĄ...

KIEDY DZIEWCZYNY POWAŻNIEJĄ
Historia opowiedziana przez moją kuzynkę, młodą nauczycielkę języka angielskiego w miejscowej szkole średniej. Szkoła ta nie cieszy się dobrą renomą, co tu dużo mówić, patologia pełną gębą. Szczególnie w LP (btw. tam to powinno nazywać się liceum patologiczne, a nie profilowane). Biedna kuzynka była zmuszona zostać wychowawcą w jednej z takich klas. Zdarzyło się również, że jej uczennica zaszła w ciążę (no kiedyś trza, nie?). Koniec roku szkolnego coraz bliżej, a dziewczyna ta w szkole się nie pojawia, oceny w dzienniku to sam kod binarny. Kuzynka się wczuła i dzwoni do niej do domu:
[kuzynka]: - Baśka, ty masz same jedynki, znowu nie zdasz! Kiedy ty wreszcie spoważniejesz?
[uczennica]: - Jak mi wody odejdą!

SKARŻYPYTA...

SKARŻYPYTA

Wigilię 2006 spędzaliśmy u mojego kuzyna w nowym dużym domu. Cztery pokolenia zasiadały do kolacji. Ponad 20 osób w tym 8 dzieci w wieku przedszkolnym. Przed wyjazdem uczuliłam moje ciocie, aby jednej z kuzynek (starsza panienka) nie życzyły podczas opłatka zamążpójścia, bo będzie zgrzyt! Obiecały i zachowały się przyzwoicie. Po kolacji wkroczył przebrany za Mikołaja sąsiad. I jak to Mikołaj pyta czy byliśmy grzeczni przez cały rok, szczególnie przepytywał dzieciaki.
- No, widzę, że wszyscy zasłużyliście na prezenty - stwierdził. Na to jedno z dzieci trzęsące się, trzymające spódnicy swojej mamy, wychyla główkę i woła:
- A ciocia Hania to nie ma męża!