Wchodzi facet do restauracji. Ubrany schludnie, ale widać, że ubranie znoszone. Siada przy stoliku i woła kelnera. Ten podchodzi, a facet go pyta:
 - Przepraszam, macie rybę?
 - Oczywiście. Łosoś, tuńczyk, pstrąg...
 - Nie, nie... Ja poproszę jakiegoś mintaja, albo coś takiego... Jak najgorszego i nieświeżego...
 Kelner odrobinę się wzdrygnął, ale niewzruszony grzecznie odpowiada:
 - W porządku, zaraz ktoś skoczy do marketu.
 Facet kontynuuje:
 - I proszę ją przygotować w specjalny sposób.
 - Słucham?
 - Proszę jej nie myć, nie rozmrażać, nie czyścić...
 - Ale...
 - I dużo soli! - ciągnął dalej facet - Ale tylko z jednej strony! Za to z drugiej strony pieprzu od serca! I Smażyć ją proszę bez oleju! Tak po prostu rzucić na patelnię i przypalić z jednej strony. Za to druga strona ma być kompletnie surowa...
 Kelner osłupiały próbuje się wycofać, ale facet go zatrzymuje:
 - I jak będzie mi pan rybę podawał, to proszę bez żadnych kurtuazyjnych "smacznego", "proszę bardzo"; czy innych. Proszę rzucić talerz na stół i warknąć: "Masz i pozmywaj!"
 Kelner odwraca się, po czym wypełnia życzenia klienta. Facet ze łzami w oczach wciska mu do kieszeni banknot stuzłotowy i mówi:
 - Rozumiesz, kochany, trzeci miesiąc w delegacji... Tak mi się do żony tęskni...
Wchodzi facet do restauracji....
      Dodane przez Paweł Kruk    
  
  - Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
 
      